piątek, 4 maja 2012

Chwila szczerości

Dzień dooobry. Jak humor w ten piękny, dla niektórych słoneczny, dla niektórych deszczowy dzień?
Bo u mnie jest to dzień użalania się nad tym, że jestem singielką. No, ale trudno, peszek się mówi.
Po siedmiu komentarzach jak zwykle kolejna część. ;D
Podkład do notki: Nickelback - If today was your last day



Caroline poprowadziła mnie do lasu przy plaży. Zawahałam się, czy na pewno za nią wejść, ponieważ nie wiedziałam, co mnie tam czeka.
Zatrzymała się na niewielkiej polanie – ot, wiele ich w takim zwykłym lesie. Założyłam ręce na piersi i czekałam, żeby mi wytłumaczyła swoje dziwne zachowanie.
- Nie mam pojęcia, co się dzieje między tobą a moim bratem – zaczęła – ale, do cholery, on cierpi. A ja cierpię razem z nim, kiedy go widzę w takim stanie.
Przetarłam palcami skronie, prosząc w duchu, żeby wampirzyca dała mi spokój i żebym mogła wrócić do Bretta...
- Nie wiem, co się działo na twoim wczorajszym przyjęciu, kiedy zniknęliście, ale potem mój brat wyglądał, jakbyś wbiła mu sztylet w serce. No i jeszcze ten sen, w którym krzyczał coś o nożu...
Moment? Sen o nożu? Czyżby to było naprawdę? Czy to nie był tylko wymysł mojej chorej wyobraźni? Czy naprawdę próbowałam go zabić?
- A dziś ledwo wyciągnęłam go z domu. Jest przygnębiony i po raz pierwszy w życiu nie komentuje moich zachowań.
- Stop – przerwałam jej ten wykład. – A co ma mnie obchodzić jakiś wampir? Jestem Czarnym Aniołem, jakbyś jeszcze nie zauważyła. Ani ty, ani twój brat mnie nie obchodzicie. Mogę cię jedynie zapewnić, że jego aura ma się dobrze.
Czerwonowłosa uśmiechnęła się. Nieco niebezpiecznie.
- Jako, że jestem kochaną młodszą siostrzyczką, załatwiłam Chrisowi spotkanie z tobą – oświadczyła, czym zszokowała mnie tak bardzo, że stałam jak wryta w miejscu.
Zza potężnej sosny wyszedł Christopher. Mimo, że dziś nie miał na sobie idealnie skrojonego garnituru, to i tak wyglądał niesamowicie w obcisłym t-shircie i dopasowanych spodniach. Mimo, że miał podkrążone ze zmęczenia oczy i zaciśnięte usta, co coś w nim samym sprawiało, że się go bałam.
- To ja was zostawię samych – jeszcze raz uśmiechnęła się Caroline i skierowała się w stronę plaży.
Podążałam za nią wzrokiem, zastanawiając się, czemu od spojrzeń nie można umrzeć. To by mi bardzo pomogło w tej chwili.
- Roxane... – powiedział Chris, ale zamilkł, podchodząc do mnie bliżej, na co ja automatycznie zrobiłam kilka kroków do tyłu.
- Nie podchodź do mnie – szepnęłam, delikatnie przymykając oczy.
- Pozwólmy sobie na chwilę szczerości – poprosił.
Niepewnie kiwnęłam głową, zachęcając go, żeby zaczął pierwszy.
- Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy, widziałem w tobie jedynie wroga i niebezpieczeństwo dla Caroline – zaczął. – Jednak moja siostra była uparta i kazała mi, żebym cię odszukał, oddał wisiorek, który ci przez przypadek zerwałem i przeprosił za swoje zachowanie. Na balu prawie cię nie poznałem – uśmiechnął się. – Wyglądałaś tak skromnie, a jednocześnie tak niesamowicie – zerknęłam na niego z ukosa. Nie wstydził się, mówił tak otwarcie. – Jedyne, co mnie denerwowało, to ten facet, który za wszelką cenę chciał zwrócić na siebie twoją uwagę – stłumiłam śmiech. Chodziło mu o Johna. – I ten taniec... Musiałem z tobą zatańczyć, innej opcji nie widziałem. Poruszałaś się z gracją, tak lekko, jakbyś leciała nad ziemią. Zamroczyło mnie, tylko dlatego poprosiłem cię, żebyś ze mną wyszła. Wiem, odbiło mi w tamtej chwili.
- Nie obwiniaj siebie, bo ja w końcu też jestem winna – przerwałam mu i zaczerpnęłam powietrza. – Tamtego dnia znów wszystko szło nie tak. Chciałam iść na spacer, uspokoić się trochę. Nie zauważyłam, że zaszłam za daleko – uśmiechnęłam się wymuszenie. – Spotkałam Caroline, a kiedy już miałam odchodzić, pojawiłeś się ty. W pierwszym momencie bałam się ciebie. Jednak jak już, krótko mówiąc, uciekłam, zwróciłam uwagę na szczegóły. Miałam tylko ciebie przed oczami – zarumieniłam się, prosząc, żeby tego nie zauważył, ale tylko patrzył mi w oczy. – Na balu... modliłam się w duszy, żeby nikt nie zauważył, że się znamy. Na tańcach chciałam stanąć jak najdalej od ciebie, jednak w środku byłam dziwnie zazdrosna o te wszystkie dziewczyny, które cię otaczały. Lecz kiedy znalazłam się w twoich ramionach ponownie, moje myśli jakby wyparowały i nie mogłam myśleć logicznie. Kiedy wyszliśmy...
- Oboje popełniliśmy kilka błędów – przerwał mi łagodnie. – Ty nie powinnaś poznać Caroline, a ja nie powinienem cię był odszukiwać.
- Czy mi się wydaje, czy właśnie winę za to wszystko zwalasz na młodszą siostrę? – Zaśmiałam się.
- W gruncie rzeczy to tak. Wszystko to jej wina.
- Tylko jej tego nie mów – spojrzałam mu w oczy.
- To co teraz zrobimy? – Jego oczy posmutniały, złapał mnie za rękę.

10 komentarzy:

  1. Boskie. *^*
    Jestem ciekawa co zrobią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetne. Nie mogę się doczekać kolejnej notki.. Mam nadzieję, że szybko ją dodasz. *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Czekam na kolejną notkę ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  4. jeeej, wciągnęło mnie mocno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne *_____________*

    OdpowiedzUsuń
  6. fantastycznie czyta się twoje wpisy.. dlaczego już nie piszesz ? :(

    OdpowiedzUsuń