czwartek, 15 marca 2012

Opiekuńczość

Przed Wami czwarty rozdział opowieści o Roxane. Nie powiem, cieszę się z ilości wejść! Dziękuję Wam za nie. <3 ( Tak na marginesie to większość jest napisana z punktu widzenia trzeciej osoby, tak samo, jak rozdział pierwszy.)
Po pięciu komentarzach nowy rozdział, po staremu! ;D




Caroline odwróciła się przodem do brata. Była wściekła, nie tylko o jego nadopiekuńczość... ale głównie właśnie o to chodziło. Christopher obchodził się z nią jak z jajkiem z porcelany. A dziewczyna miała tego dość.
- Co ty sobie wyobrażałaś? – Chris przybrał groźny wyraz twarzy. Przeczesał szybko dłonią swoje czarne włosy. – Mogłaś umrzeć. To Czarny Anioł!
Dziewczyna powoli zdjęła z siebie skórzaną kurtkę, ukazując jasną skórę swoich ramion. Jednocześnie spojrzała Chrisowi w oczy.
- Widzisz jakieś ślady zadrapań, ran lub krwi? Bo ja nie.
Chris przymknął oczy i potarł skronie. Carly od zawsze twierdziła, że to go postarza. Lecz nigdy nie powiedziała tego na głos.
- Gdybym nie przyszedł to nic nie wiadomo.
- Zabiłbyś córkę Vernów, żeby mnie uratować? – Dziewczyna wiedziała, że jej brat przeżywa chwile wahania. Nie dość, że prawdopodobnie nigdy w życiu nikogo zabije, a nawet nie skrzywdzi, to jeszcze jest sprawa nazwiska... Około stu lat temu jeden z Vernów praktycznie przypadkowo ocalił ich przodka. Zawarli przysięgę krwi, że nigdy nie zabiją siebie nawzajem. To wciąż obowiązuje.
- Gdyby to było konieczne.
Caroline nie zdziwiła jego mina, gdy to mówił. Wiedziała, że może i zrobiłby dla niej wiele rzeczy, ale na pewno nie to.
Nagle zauważyła jakiś błysk na ziemi. Nie zwracając na kolejne protesty ze strony brata podeszła i uklękła. Był to mały, złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie motyla zbudowanego z cieniutkiej, brylantowej siateczki. Dziewczyna szybko stwierdziła, że Christopher musiał go przez przypadek zerwać z szyi Roxane.
- Teraz muszę jej to oddać – powiedziała i włożyła go do kieszonki.
- Nie ma mowy. Nie pójdziesz tam. Nie sama.
- Chris...
- Nie ma żadnych jęków, Caroline. Jesteś moją siostrą i jesteś dla mnie ważna – chłopak złapał ją za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę domu.
- Puść mnie! Ja nie jestem Samanthą!
W jednej chwili Chris spełnił jej prośbę, nie patrząc w oczy. Dziewczyna zrozumiała, że go zraniła. Nie powinna była poruszać tematu swojej najstarszej siostry, ponieważ od jej śmierci to temat tabu.
Sammy miała dziesięć lat, kiedy wilkołak dopadł ją w lesie i rozszarpał jej małe ciało. Chris był o rok młodszy i miał wtedy iść z nią. Został pod pretekstem zajęcia się Caroline, mającej osiem lat. Nigdy sobie tego nie wybaczył, a za jej śmierć obwiniał właśnie siebie. Za to, że wybrał Carly, a Sam odeszła.
- Przepraszam – wyszeptała dziewczyna.
- Nie szkodzi. Wiem, że nie chciałaś – brat przytulił ją.
Znów jednak jego twarzy była zakryta maską, której Caroline tak nienawidziła. Udawał posąg, właśnie tak, skamieniały i stary posąg. Ukrywał siebie, swoje uczucia.

Biegłam prosto do Los Angeles, nawet nie oglądałam się za siebie. W głowie buzowała mi krew. Wampir - no, może nie do końca, ale przecież niedługo nim będzie – mnie zaatakował. Groził mi.
Wbiegłam do domu, nie zwracając uwagi na prośbę matki, żebym do niej przyszła. Wpadłam po prostu do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na podłodze. Serce waliło mi jak oszalałe. Przed oczami miałam tylko twarz tego chłopaka, te zielone oczy i aksamitne czarne włosy...
Potrząsnęłam głową, stwierdzając, że oto uroczyście zwariowałam. Nie mogłam myśleć o niebezpieczeństwie, skoro wciąż czułam na sobie jego chłodny dotyk. Co się ze mną działo? Sama nie mam pojęcia.
- Roxane, Swettla przyszła z nową przymiarką – zawołała mama. – Zejdź do nas!
Wzięłam jeszcze kilka uspokajających wdechów i otworzyłam drzwi.

7 komentarzy:

  1. Robi się coraz ciekawiej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Twój blog *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest wciągające. *-*
    Często czytam blogi o aniołach, wapirach i tego typu, ale ten jest ciekawszy od tamtych.
    A ogółem blog godny polecenia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha! ;D Już ja się postaram byś to pisała. Będę cię dręczyć w szkole, a tylko spróbuj mi nie pisać ;) Chris jest prawie idealnym odzwierciedleniem mojego ideału bohatera (nie wspomnę o M***'* xD). No dawaj! Kolejna notka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale.
    Czepię się jedynie, że tak krótko. Ja wiem, że ciężko jest napisać coś dobrego, ale czuję się nienasycona :c W kaażdym razie czekam na następną, siostro.

    OdpowiedzUsuń