Także zapraszam na najtrudniejszą jak dla mnie notkę. Po ośmiu komentarzach kolejna część. ;D
Podkład do notki: Nickelback - Savin' Me
-
Co zrobimy? – Powtórzyłam. – Musimy... to przerwać. Skończyć znajomość. To
jedyne wyjście, przecież wiesz.
-
Tylko pytanie, czy oboje tego chcemy?
Złapał
mnie. Nie chciałam się z nim żegnać, coś mnie przy nim przecież trzymało.
Podeszłam
do niego i szybko pocałowałam. Poczułam łzy, płynące mi po policzku, ale nie
zwracałam na nie uwagi. Szybko odwróciłam się i pobiegłam, zostawiając go
samego, tak bez pożegnania, bez odpowiedzi na jego pytanie.
Nie chciałam na nie odpowiadać, bo
powiedziałabym „Nie, nie chcę o tobie zapominać. Chyba się w tobie zakochałam,
ale oboje wiemy, że to zakazane! Na dodatek jestem zaręczona i zakochana w
najlepszym przyjacielu i nie mam łatwo w życiu, a ty mi wszystko utrudniasz!”
Nie
widziałam, gdzie biegnę, wszystko przesłaniały mi łzy. Dopóki na kogoś nie
wpadłam. Ten ktoś przytrzymał mnie, zanim upadłam.
Przetarłam
oczy i spojrzałam w górę. Myślałam, że śnię.
Nyks.
Co tu robiła? Nie wiem, ale jedno jest pewne: nie powinnam jej spotkać.
-
Roxane, jesteś pewna? – Spytała mnie.
Wyrwałam
się z jej objęć. Wyglądała tak samo, jak w moim śnie.
-
Nie! Niczego nie jestem pewna, a to wszystko przez ciebie! Nie mogłaś sobie
wybrać innego kozła ofiarnego?!
-
Roxane, od początku, od chwili twoich urodzin, miałam co do ciebie plany.
Jesteś Wybawicielką wszystkich ras, kochanie. Musisz uwierzyć w swoje
możliwości, w to, że jesteś silną i niezależną dziewczyną. Wierzę z całego
serca, że dasz radę.
-
Jaki plan? Ja chcę być normalna!
-
Nigdy nie będziesz normalna, będąc Czarnym Aniołem. Takie są czasy, a te czasy
trzeba naprawić. Nadchodzi nowa era, Roxane, Era Dusz.
-
Mam gdzieś twoją erę! Nie jesteś moją boginią, nie jestem wampirzycą, żeby
ciebie słuchać!
Odwróciłam
się i pobiegłam w stronę swojego domu. Trzasnęłam drzwiami, pobiegłam do
swojego pokoju nie bacząc na to, że z dołu woła mnie matka.
Przez
łzy spojrzałam na kalendarz. Za półtora tygodnia moje osiemnaste urodziny. Za
dwa tygodnie mój ślub z Johnem, chyba powiem mu nie. Za trzy tygodnie ceremonia
koronacji na nową królową. Królową Czarnych Aniołów.
Dlaczego
nie mogę być kimś innym?
-
Roxane, wszystko w porządku? – Do mojego pokoju weszła matka.
Usiadłam
na łóżku tyłem do niej.
-
Tak, jak najbardziej. Możesz już iść – powiedziałam mechanicznie.
Jednak
nie poddała się. Podeszła i usiadła obok mnie.
-
Córeczko, widzę, że coś jest nie tak - powiedziała. – Urodziłam cię i znam cię
bardzo dobrze, kochanie.
Wypuściłam
powietrze z rezygnacją.
-
Po prostu jestem zmęczona tym wszystkim... życiem tutaj. Po prostu czuję się,
jakbym była otoczona przez fantomy, mamo. Wszystko tu jest takie sztuczne,
przynajmniej dla mnie. Nie umiem się tu odnaleźć. Czasami myślę tylko... o
ucieczce.
-
Skarbie – przytuliła mnie, chyba pierwszy raz w życiu. – Wiem, jak ci jest
trudno. Też myślałam tylko o żałosnym życiu, jakie mnie czeka w przyszłości.
Ale to się zmieniło, u ciebie na pewno też się zmieni. Trzeba po prostu czekać.
-
Jak ci się to udało? – Spytałam.
Matka
uśmiechnęła się. Miała takie rozmarzone spojrzenie.
-
Zakochałam się. Wtedy nie tylko ja się zmieniłam, ale także on. Kochałam go
bardzo mocno, wiesz? Nie widziałam świata poza nim.
Moment.
Kochała? Czyli to nie tata?
-
Mamo... w kim byłaś zakochana?
-
Byłam młoda i głupia. Zakochałam się w przedstawicielu innej rasy – mama otarła
pojedynczą łzę, czym mnie zaskoczyła. – Ukrywałam to przez dwadzieścia lat, ale
tobie mogę powiedzieć, żebyś nie popełniła tego samego błędu.
-
Jak się nazywa? – Naciskałam.
-
Ryan Fireheart.